Najlepszy sposób na długie jesienne wieczory, czyli maraton z kinem tureckim powraca!
Merhaba! Po bardzo długiej przerwie wracam! Facebook mówi, że ostatni post pojawił się aż 104 dni temu! Bardzo Was za to przepraszam! Tyle się dzieje, zawaliło mi się kilka rzeczy, ale i przytrafiło kilka pięknych. W moim magicznym kalendarzu pomysły na posty notuję to mam nadzieję, że tym razem nie będziecie musieli czekać aż sto dni. :)Dzisiaj przybywam do Was z trzema filmami, o których Wam jeszcze nie opowiadałam. Znałam je ze słyszenia, ale nie miałam okazji im się przyjrzeć z bliska. Dopiero jak się rozchorowałam i czasu miałam aż za dużo, gdyż katar mi z łóżka nie pozwalał wyjść, zabrałam się za oglądnie. Tym razem tematyka poważniejsza, ale mam nadzieję, że filmy porwą Was tak jak i mnie. Tak więc zapraszam! :)
Bır Zamanlar Anadolu'da - Pewnego razu w Anatolii
Muszę przyznać, że nie był to łatwy film. Poprzczka jest bardzo wysoko postawiona. Ceylan jest dość specyficznym reżyserem. Od razu powiem, że nie jest to film robiony pod publikę. Film albo Cię od razu znudzi, albo tak porwie tak, że stanie się jednym z ulubionych. Jest to subtelne, artystyczne kino. U Celyana bardzo charakterysrtycznym elementem jest autotematyzm. Nie jest to przypadek, że kamera prześlizguje się między wszystkimi bohaterami. Raz widzimy lekarza, później pokazuje tajemniczego prokuratora. Przez chwilę każdy jest bohaterem swojej opowieści. U Ceylana wszystkie te mikroskopijne narracje obudowują centralną, antykryminalną historię morderstwa. W normalnych powieściach najpierw mamy zbrodnię, później dochodzenia i oczywiście rozwiązanie zagadki. W tym przypadku mamy wszystko na odwrót. Happy end też nie jest zaplanowany. Policjant, prokurator, lekarz i dwóch podejrzanych jadą na miejsce zbrodni by wskazać miejsce zakopania zwłok. Już od samego początku wiemy kto jest winny, natomiast zagadką jest o jaką zbrodnie jest on oskarżony, dlaczego ją popełnić i w ogóle kto jest ofiarą. Bardzo powoli dostajemy odpowiedzi na te pytania, ale to sprawia, że film jest jeszcze bardziej ekscytujący. Jest długi, bo trwa aż 2,5 godziny, ale naprawdę warto.
Zimowy sen - Kış Uykusu
Nie jest to typowo turecki film, ale turecko-francusko-niemiecki, który otrzymał Złotą Palmę i nagrodę FIPRESC. Fabuła skupia się wokół emerytowanego aktora Aydına, który po skończeniu kariery postanawia otworzyć mały hotel w górach. Równocześnie próbuje ratować swoje małżeństwo ze sporo młodszą Nihal. Stara się napisać książkę poświęconą historii tureckigo teatru. Można powiedzieć, że pełni też rolę sędziego pośród lokalnej społeczności. Stopniowo się dowiadujemy, że tak naprawdę mało kto darzy sympatią głównego bohatera.
Film jest oparty na uczuciach, emocjach, wzajemnych pretensjach i napięciach. Moim zdaniem same dialogi są mistrzowskie. Naprawdę duże uznania dla reżysera, scenarzysty i w ogóle dla całej ekipy. Gra aktorska też postawiła wysoko poprzeczkę. Trzeba też się uzbroić w cierpliwość, bo trwa ponad 3h. Przyznam, że na początku nie było mi łatwo, ale dotrwałam do końca i wcale tego nie żałuję.
Gegen die Wand - Głową w mur
Tym razem mamy produkcję turecko-niemiecką.
Czterdziestoletni Cahit, mający problemy z alkoholem i narkotykami, po jednej z bójek uderza samochodem w mur. Po tej nieudanej próbie samobójczej trafia do szpitala psychiatrycznego. Tam poznaje Sibel. Dziewczynę z konserwatywnej muzułmaskiej rodziny, która od religijnego życia wolała świat sexu i używek. Tak jak Cahit próbowała popełnić samobójstwo. Dla młodej dziewczyny tylko małżeństwo może być wybawieniem, gdyż to jedyny sposób by mogła wyprowadzić się z domu. Proponuje układ. Wezmą ślub, będą udawać normalną rodzicnę, a w rzeczywistości nie będą mieć wobec siebie żadnych zobowiązań.
Według mniej film jest niesamowity. Bohaterowie, którzy można powiedzieć, że są autodestrukcyjni ukazują znaczenie prawdziwych uczuć jakimi są miłość czy przyjaźń. Próbują odzyskać wolę życia. Sam obraz jaki przedstawił reżyser jest przygnębiający. Młodzi ludzie, którzy próbują zaakceptować rzeczywistość więc jeśli jesteście przygnębieni to radze raczej obejrzeć 'Ay lav yu' niż to.
Co ciekawe, reżyser zamiast tworzyć nowe wątki w fabule skupił się na przemianie bohaterów. Ukazane są emocje, próby dowartościowania dotychczasowego życia. Muszę przyznać, że gra aktorów jest doskonała. Wykazali się oni tak wielką charyzmą, że sama jestem pod wrażeniem.
Podsumowując jest to ciężki film, ale naprawdę warty obejrzenia. Życie nie zawsze ma happy endingi, ale to nie znaczy, że nie ma w nim miejsca na prawdziwą miłość.
Na sam koniec pokaże Wam jakie fajne prezenty przywiozła mi moja przyjaciółka z Turcji. :) normalnie myślałam, że się rozpłaczę ze szczęścia jak to zobaczyłam!
Na dzisiaj to już tyle. Mam nadzieję, że następny post pojawi się wcześniej niż za 104 dni. :P Trzymajcie się! ;)
1 komentarze:
Write komentarze"Gegen die Wand" to wciaz jeden z moich ulubionych. Polecam tez "Die Fremde" ("Obca"), rowniez z Sibel Kekilli.
Reply